hootel.pl

niedziela, 2 czerwca 2013

Gruzja 2013 – relacja część 1



Mleczne Podróże, czyli najlepsze promocje lotnicze

Czas na kolejną wycieczkę. Tym razem, dzięki lotom Wizz Air, wybieramy się na tydzień do Gruzji.

Niestety tym razem nie daliśmy radę pisać relacji na żywo, ale nadrabiamy zaległości:)



Gdy 14 lutego pojawiły się loty Wizz Air z Warszawy do Kutaisi w Gruzji, długo się nie zastanawialiśmy. Udało nam się kupić bilety w rewelacyjnej (i chyba najniższej w historii) cenie 35,20 PLN, czyli łącznie 70,40 PLN w dwie strony!


Dodatkowo tego samego dnia pojawiła się nowa pula biletów PolskiegoBusa, dzięki czemu udało nam się kupić dojazd/powrót z Warszawy za 7 PLN w każdą stronę (1 PLN za pierwszą osobę + 5 PLN za drugą osobę + 1 PLN opłaty za rezerwację)


Same loty przedstawiają się następująco:


22 maja Warszawa – Kutaisi 06:00 – 11:05

29 maja Kutaisi – Warszawa 11:35 – 12:50


Do tego zaliczamy gruzińską krajówka liniami Georgian Airways:


28 maja Tbilisi – Batumi (TBS-BUS) 14:45 – 15:20


Noclegi w Tbilisi zarezerwowaliśmy w Joe poprzez portal AirBnb, natomiast ostatnią noc z 28 na 29 maja spędzimy w 4-osobowym pokoju w Kutaisi Hostel Center.


Nasz ramowy plan wygląda mniej więcej tak:

- od razu z lotniska jechać marszrutka do Tbilisi, gdzie chcemy zdążyć złapać marszrutkę do Kazbegi. Tam po noclegu, z samego rana chcemy dojść aż do samego początku lodowca, po drodze zaczepiając o Kościół Świętej Trójcy (Cminda Sameba / Gergeti Trinity Church – jak zwał tak zwał) oraz zdążyc na ostatnią powrotną marszrutkę z Kazbegi do Tblisi.

- następne dni poświęcamy na Tbilisi i okolice: Gori, Mtskheta, Dawid Garedża i inne

- 27 maja wieczorem wyruszamy nocnym pociągiem do Batumi

- od 28 maja rano (przyjazd pociągu jest o 7 rano) zwiedzamy Batumi i Kutaisi

- 29 maja to powrót do Polski


Dzień 0 (21 maja, wtorek):


Ten dzień to tylko przejazd PolskimBusem z Wrocławia do Warszawy. Podróż przebiega bez specjalnych wrażeń – ot to po prostu PolskiBus. Do Warszawy docieramy około 21 i udajemy się na kolację ze znajomymi.

Noc krótką, bo krótką spędzamy u Asi i Kamil, których przekazujemy kupione dla nich w Chinach książki. Kładziemy się spać około 1.


Dzień 1 (22 maja, środa):


Pobudkę robimy ok 3:30 i zbieramy się na nocny autobus jeżdżący na lotnisko. Przejazd trwa krótko, bo spaliśmy niedaleko lotniska.


Ponieważ mamy zrobioną odprawę online i sam bagaż podręczny idziemy na kontrolę security. Ta przebiega szybko i bezproblemowo.


Niestety budki z kontrolą paszportową są jeszcze nieczynne i musimy poczekać kilka minut na ich otwarcie. Po przejściu chcieliśmy wrócić przez kontrolę paszportową, niestety strażnicy nam to uniemożliwiają. Na moje pytanie co w wypadku rezygnacji z lotu, uzyskują odpowiedź, iż owszem można wrócić na strefę „przed paszportami” ale dopiero PO odlocie samolotu.

Dziwne….


Już za chwilę będzie boarding:


P1160690


Wchodzimy do naszego samolotu + lotnisko w Warszawie:


P1160697


P1160713


Sam lot przebiega raczej standardowo, chociaż po drodze kilka razy nami zatrzęsło. Większość lotu przesypiamy, ale udaje nam się zrobić kilka zdjęć.


P1160729


P1160736


P1160742


P1160745


P1160750


P1160755


Terminal w Kutaisi jest mały, ale całkiem ładny:


P1160759


P1160766


Po przylocie kontrola paszportowa przebiega bardzo sprawnie, chociaż stosunkowo wolno. Pani pstryka nam zdjęcie kamerą a na koniec – w języku polskim – życzy „udanego pobytu w Gruzji”.


Jeszcze na hali przylotów atakując nas naganiacze z marszrutek i taksówek. Cena za kurs do Tbilisi jest jedna i ustalona (ale i tak polecamy się spytać najpierw o cenę) – wynosi ona 15 lari/10 USD/7.5 EUR (czyli ok 30 PLN)

Można jechać też np tylko do Kutaisi albo do Batumi.


P1160773


Pakujemy się do jednej z marszrutek, a po chwili zbierania pasażerów ruszamy w drogę. Jedziemy m.in. razem z Tomkiem i Martą (oni też chcą jechać od razu do Kazegi) oraz z Tomkiem i siostrą (ich spotkamy później w Kazbegi)


P1160771


Pierwszy przystanek zaliczamy w Kutaisi na stacji benzynowej, przy której jest bankomat. Można tutaj także wymienić pieniądze w kantorze.


Kupujemy gruzińskie piwo i ruszamy dalej:


P1160785


Po drodze stajemy raz jeszcze. Tym razem w przydrożnej knajpce, gdzie można zjeść obiad i np. skorzystać z toalety.


Kilka fotek z drogi do Tbilisi.


P1160774


P1160776


P1160780


P1160782


P1160788


P1160791


P1160795


P1160798


Około 16 docieramy do Tbilisi na dworzec Didube. Z tego samego dworca odjeżdżają marszrutki do Kazbegi. Zajmujemy miejsca w jednej z nich. Koszt przejazdu to 10 lari.


Mamy na tyle dużo czasu, iż spokojnie robimy zakupy na dworcowym targowisku. Kupujemy chleb, jakieś bułki z mięsem, wodę, gruziński hamburger itp. Ja kupuje także gruzińską kartę sim z sieci Magti. Kosztuje ona 6 lari – stan początkowy konta to 1 lari. Starczy do kontaktu gospodarzem w Tbilisi. Dwa dni później aktywuje też pakiet internetowy: 500 MB za 10 lari, ważność 1 miesiąc.


Około godziny 17 Gruzińską Drogą Wojenną ruszamy do Kazbegi. Ponieważ jedziemy „zwykłą” marszrutką, to nie zatrzymujemy się przy poszczególnych atrakcjach itp. tylko jedziemy przed siebie rozglądając się w koło, bo tak pięknie.

Jak to w marszrutce: poznajemy Anię – kolejną Polkę.


Udaje nam się jednak zrobić kilka zdjęć:


P1160812


P1160818


P1160824


P1160825


P1160846


P1160851


P1160856


P1160858


P1160861


P1160869


P1160876


Pojawiają się ośnieżone szczyty:


P1160893


P1160907


P1160910


Jest i pomnik Przyjaźni Gruzińsko – Rosyjskiej:


P1160945


P1160948


P1160951


Po drodze łapie nas ulewa:


P1160920


Ktoś wie co to jest?


P1160974


A na koniec – Garbani – podczas pierwszej podróży do Chin kupiliśmy parasolkę takiej firmy. Być może została tutaj wyprodukowana? :)


P1160999


Do Kazbegi docieramy około 20. Obecna nazwa Kazbegi to Stepantsminda, ale każdy i tak posługuje się nazwą Kazbegi.


Od razu zaczepiają nas gospodarze i oferują swoje guesthousy z „hot łoter” i innymi. Odwiedzamy jeden z nich – zatrzymują się tam Marta z Tomkiem. My natomiast idziemy do polecanej w internecie (oraz Lonely Planet) Nazi.


Nazi Guesthouse znajduje się ok. 10 minut drogi piechotą od głównego placu Kazbegi. Nazi ma wolne miejsca w 10 osobowym dormie – sam nocleg kosztuje 20 lari, a z wyżywieniem 45 lari. Bierzemy sam nocleg.

Lokalizacja Nazi Guesthouse: KLIK, email kontaktowy: ssujashvili@yahoo.co.uk


Po rozpakowaniu idziemy do przyrynkowej restauracji. Nie jest tam super tanio, ale jak się potem dowiedzieliśmy – chyba najsmaczniej z całej wioski. Knajpa jest już prawie pełna. Zamawiamy butelkę wina, zupę oraz pierożki khinkali.

W restauracji obowiązuje dziwna zasada – można zamówić minimum 15 khinkali na raz. No cóż – bierzemy:


2013-05-22 21.56.03


Jest ich dużo i wiemy, że nie damy im rady. Częstujemy resztę osób w knajpie przy okazji rozweselając całą obsługę:) Kolacja zajmuje nam trochę czasu na jedzeniu i rozmowach o podróżach.


Zanim wrócimy do Nazi i wykąpiemy się jest już północ. Okazuje się, iż inni lokatorzy to praktycznie sami Polacy. Zapraszają nas na chwilę do kuchni i częstują winem. Jesteśmy zmęczeni, ale jakoś dajemy radę:)


Otrzymujemy od nich dużo informacji na temat wejścia do monastyru Cminda Sameba oraz drogi w stronę lodowca (pozdrowienia dla Piotra z żoną, Grażyny i reszty ekipy).

Kładziemy się spać koło 1 w nocy. Pobudka już po 7 rano.


http://www.mlecznepodroze.pl/2013/06/02/gruzja-2013-relacja-czesc-1/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz