No i jesteśmy w Xi’an. W tym regionie spędzimy aż 6 dni. Z racji dużej ilości zdjęć, opis pobytu w Xi’an dzielimy na dwie porcje.
Całą relację z Chin znajdziesz na specjalnej podstronie
8 kwietnia (poniedziałek) to nasz kolejny dzień w Xi’an. Ponieważ w poniedziałki Xi’an Museum (koło Pagody Małej Gęsi) jest nieczynne, postanowiliśmy udać się na zwiedzanie innych zabytków miasta.
Na pierwszy „strzał” poszła Drum Tower, czyli Wieża z Bębnami. Pojedynczy bilet kosztuje 35 CNY, ale można kupić bilet łączony z Bell Tower – zapłacimy wtedy 50 CNY za bilety na obydwie wieże.
Do Drum Tower mamy zaledwie 200-300m więc dochodzimy tam z hostelu bardzo szybko:
Tuż przy nim kończy się ulica jedzeniowa. W dzień wygląda ona zupełnie inaczej niż w nocy. Skręcamy w pierwszą z uliczek i trafiamy na bazar z pamiątkami, duperelkami i milionem innych rzeczy. Kupujemy mała płytkę z krową do przyklejenia na ścianę, śmieszny krawat w samoloty oraz kilka innych pamiątek.
Zupełnie przypadkiem trafiamy do Grand Mosque, który tez mieliśmy w dzisiejszych planach. Wstęp kosztuje 35 CNY. Wewnątrz meczet prezentuje się całkiem ładnie (ale i tak jeszcze dzisiaj znajdziemy ładniejszy:) ale niestety widać, iż Chińczycy nie dbają o niektóre zabytki. W niektórych budynkach widać magazyny zawalone pięknymi rzeczami (lampy, stoły, itp) – są one niestety poukładane byle jak jedne na drugim, przez co wzajemnie się niszczą…
Kilka fotek z meczetu:
Wracamy na jedzeniową uliczkę i tym razem kupujemy słodycze. Dużo różnych słodyczy:)
Siadamy tez w miejscy gdzie gadają tylko po chińsku i na chybił-trafił wybieramy coś z menu:
Tuż obok jest meczet, do którego oczywiście zaglądamy:
Krzątamy się po okolicznych uliczkach i trafiamy na uliczkę z koralikami i narzędziami do kaligrafii. Koralikowy raj dla Stefci, na szczęście nie kupuje za dużo:)
Znajdujemy też kolejną świątynie:
Oraz Chińczyków grających w swoje gierki:
Było już po 15.00, wiec ruszyliśmy w stronę Bell Tower.
W godzinach porannych oraz popołudniowych (14.30, 15.30, 16.30) odbywa się tam dodatkowo pokaz gry na dzwonach/dzwonkach i kilku innych instrumentach. Docieramy akurat na początek pokazu:
Sama wieża także prezentuje się okazale, jest też pięknie oświetlona, co zresztą widać na obrazku na stronie z relacją. Jest co oglądać:
Z wieży udajemy się na południe – tam gdzie jeszcze nie byliśmy. Po drodze zjadamy ananasa na patyku, a Stefcia kupuje ciekawy bluzu-sweter.
Niedaleko od południowej bramy trafiamy na kolejną świątynię. Kilka fotek
Popijając sok z dragonfruita z bananem podążamy w kierunku opisywanej w przewodniku ulicy herbacianej. Niestety, tak jak spodziewaliśmy się jest to totalnie turystyczna ulica (chociaż ładna) z masakrycznymi cenami rzędu 25 – 68 CNY za piwo 0.5 litra oraz równie drogimi herbatami. Ale za to można się napić Guinessa pffff….
Teraz podążamy na wschód. Po drodze znajdujemy fajną knajpkę i za 5 CNY kupujemy zupę z pierożkami, a co tego makaron z warzywami za 7 CNY. Zupa była bardzo dobra, makaron z warzywami dobry, ale nie rewelacyjny:
Trafiamy też do herbaciarni z dobrymi cenami i miłym panem. Kupujemy trochę herbaty w cenie od 8 do 38 CNY za 50 gram. Odwiedzamy też księgarnię i kupujemy kilka książek.
Na koniec dnia pod domem w sklepie spożywczym kupujemy piwko oraz m.in. chipsy o smaku ogórkowym :)
Jutro mieliśmy wybrać się na 1.5 dnia na górę Hua Shan, ale plany pokrzyżowała nam pogoda. Na szczycie ma być od -7 do -2 stopni, wiec trochę za zimno. Zdecydowaliśmy już górę „zrobimy” w jeden dzień – pojutrze.
http://www.mlecznepodroze.pl/2013/04/08/chiny-2013-relacja-z-podrozy-czesc-4/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz